piątek, 31 grudnia 2010

2010...

Co mi przyniósł ten rok ? To był dobry rok, upłynął nam w większości na oczekiwaniu i nadzieji. Dostaliśmy wiele od Boga więcej niż mogłabym się spodziewać. Staram się na codzień pamiętać ile mam i dziękować za wszystko ale w takim dniu jak ten trudno nie wracać wspomnieniami do tego co było i jakoś tak mocniej czuję jaką jestem szczęściarą. Oczywiście nie jest codziennie różówo ale ważne by pamiętać dobre rzeczy. Najważniejszym wydarzeniem dla nas było oczywiście pojawienie się małej fasolki pod moim sercem, która jest już teraz sporych rozmiarów Szymonem, który czeka już na to by poznać ten świat. W tym roku nie robię postanowień i nie myślę co zmienię chcę poprostu żyć i cieszyć sie tym.

wtorek, 21 grudnia 2010

 Przygotowania do świąt powoli posuwają sie do przodu. Z kątów i kącików powoli wyłaniają się dekoracje, i stawrzają nam atmosferę oczekiwania. Choinka stanie w Wigilię, to nasz zwyczaj. No ale nie wszystko może czekać na samą Wigilię. Wczoraj piękłam ciasteczka. Teoszke oszukiwane, bo to nie pierniczki no ale mąż - główny ich zjadacz nie lubi pierników więc są bardziej czekoladowe niż piernikowe. Dodałam troszke przyprawy piernikowej by ładnie pachniały i by otuliły dom tym zapachem. Troszkę mi zajęło to pieczenie bo mój syn miał wczoraj bardzo wesoły dzień i fikał w moim brzuchu jak na placu zabaw, co powodowało, że musiałam robić przerwy na odpoczynek dla pleców ah jak cudowanie niezwykłe będą te święta :) No ale w końcu uało sie i cała skrzynka ciasteczek czeka na Święta.




W kuchni przy okazji wypieków spędzam najwięcej czasu więc nic dziwnego, ze najpierw tu pojawiły sie dekoracje. Mój misz masz zimowy nawet pachnie :) Lubię wykorzystywać rzeczy niepotrzene lub naturalne więc w tej kompzycji także się znalazły. Patyczki, listki i skórka z obranej pomarańczy, do tego mandarynka z gożdzikami. Wpasowała sie do tego ozdobna świeczka - mój zeszłoroczny prezent urodzinywy i mój ulubiony dzbanuszek do mleka.

piątek, 17 grudnia 2010

Powoli do przodu...

Oglądając blogi nabijam sobie głowę pomysłami. Pod ich wpływem i we mnie zaczynają kiełkować pomysły. Do świąt coraz bliżej więc postanowiłam wysłać kartki. Forma smsowa, czy elektroniczna życzeń jest fajna ale dla mnie nie ma tego uroku co kartka pocztowa. Skłamałabym mówiąc, że nie wysyłam smsów z życzeniami ale postanowiłam, że nie będe się ograniczać tylko do tej formy, bo przecież mogę sobie pozwolić na poświęcenie czasu i wysłanie choc kilku kartek. Niektóre z nich trafią bezpośrednio tzn. bez pośrednictwa poczty do rąk adresatów i będą dodatkiem do prezentów. Reszta powędrowała już pocztą i liczę, że dojdą przed świętami.
W tym roku seria choinkowa :) Dekoracje ślubne wykonywałam razem z moim S. i zostało nam sporo tasiemek. Szukałam dla nich zastosowań i wpadłam na pomysł z kartkami. Oto i seria choinkowa:



Niestety zdjęcia robiłam wieczorem i światło było nie takie no i nie widać do końca efektu ale myślę, że nie jest tak źle i widać c o trzeba :) Kartki powędrowały w świat lub powędruja niebawem. A ja zabieram się za realizację kolejnych pomysłów.
Powstała tez kartka urodzinowa, gdyż w mojej rodzinie świeta nierozerwalnie kojarzą się też z urodzinami babci. Urodziła się w Wigilię i ten dzień zwykle rozpoczynamy wizytą u babci. Dziadek z racji tego, że nie zna dokładnej daty swego urodzenia, świętuje w Nowy Rok imieniny. W tym roku świątować będą razem więc i kartka będzie wspólna. Oczywiśćie także z udziałem tasiemek.

Nastrój świąteczny powoli wdziera sie w nasze progi, choć staram się by działo się to spokojnie i bez pośpiechu. Komercjalizacja świąt, która spłyneła na świat dookoła mnie powoduje, że najchętniej nie wychodziłabym z domu. Na samą myśl o supermarketach mam mdłości. Dobrze, że na osiedlu otwarli wreszcie jakiś sensowny sklepik gdzie miła pani uśmiechnie sie, zapyta co słychać i nie zasypie mnie tysiącem promocji na niepotrzebe mi rzeczy. Chcę by Święta w moim domu były tym czym powinny, nie chciałabym zgubić ich prawdziwego sensu. Chcę się przygotować najlepiej jak mogę, zastanowić nad tym co w nich ważne i przeżyć je najlepiej jak potrafię.

niedziela, 12 grudnia 2010

Małe co nieco

Ostatnie miesiące to dla mnie bardzo owocny okres. Otworzyłam w sobie wiele dawno zamkniętych drzwi i okryłam te o których istnieniu nie wiedziałam. To niesamowite co w nas siedzi i jak niewiele trzeba by dać ujście naszym marzeniom. pomysłom. Ja zawsze uważałam siebie za osobe mało kreatywną i zwykle gdy coś robiłam efekt końcowy mnie roczarowywał. Uważałam, że inni robią lepiej, ładniej, staranniej moje twory wydawały mi się kiczowate i niegodne uwagi. Teraz też towarzyszą mi takie myśli, szczególnie gdy czytam blogi i oglądam zdjęcia ludzi bardzo uzdolnionych z wielka fantazją i talentem. Postanowiłam jednak robić różne rzeczy mimo to i robic to dla siebie, cieszyc sie tym. Im wiecej wkładam w coś siebie i mniej staram się siebie oceniać i porównywać z innymi-co czasem jest bardzo trudne tym większą radośc mi to sprawia. Dziś chciałam pokazać kawałek mojej pasji. Może wydawać się, że to za dużo powiedziane ale dla mnie to pasja i już. Gotowanie, pieczenie stało się dla mnie wielką radością. Zaczynałam od podstaw i nadal wiele się uczę ale za to z jaką satysfakcją. Eksperymentuje, wykorzystuje różne przepisy i łącze je ze sobą. Wiele nauki mnie czeka ale nie moge się już tego doczekać. Pieczenie ciast zaczynałam od najprostszych babek i ciasteczek ale ostatnio postanowiłam podnieść nieco poprzeczkę. I tak przeglądając blogi kulinarne znalazłam ten przepis http://gotowaniecieszy.blox.pl/2010/12/Sernik-czekoladowy-z-orzechami-laskowymi.html
Sernik czekoldowy z  orzechami - już nazwa brzmi wspaniale. Smakuje jeszcze lepiej niż wygląda. Tak oto prezentuje sie mój PIERWSZY w życiu sernik. Mąż i reszta rodzinki zachwyceni więc chyba udał sie jak należy.

Moje zdjęcie nie jest wprawdzie tak ładne jak te u autorki przepisu ale chyba pokazuje, że sernik sie udał.

wtorek, 7 grudnia 2010

Mikołajowo

Wczoraj Mikołajkowy dzień. Pamiętam jak bardzo przeżywałam go gdy byłam dzieckiem. Pamiętam też, że co roku próbowaliśmy z bratem złapać Mikołaja :) Nawet jak już nie bardzo w niego wierzyliśmy. Mikołaj zostawiał nam zwykle paczki z prezentami na oknie w naszym pokoju. Stawialiśmy tam zawsze jakieś dzwoneczki, robiliśmy zasadzki ale zawsze sprytny "mikołaj" przedzierał się jakoś przez te zabezpieczenia i zostawiał dla nas upominki.
Kiedyś w jakimś filmie zobaczyłam taka kulę z padającym śniegiem. Marzyłam o niej długo ale najpierw podobna była nieosiągalna w naszym kraju a potem jakoś się nie składało. 2 lata temu "mikołaj" spełnił moje marzenie i dostałam kulę z Mikołajem. Cieszyłam sie jak dziecko i dalej ciesze ilekroć potrząsnę nią i Mikołaj pokrywa się śniegiem.
W tym roku moje mikołajkowe myśli krązyły wokół jednej rzeczy. Za rok ja zmienię sie w "mikołaja". Chciałabym by nasz syn potrafił cieszyć się tą tradycją. By umiał się cieszyć dzieleniem się z innymi i niczym Święty Mikołaj - biskup umiał sie dzielić tym co ma. By radość sprawiały mu rzeczy małe. Chcę by poznał nie tyle Mikołaja z reklam ale tego prawdziwego, dobrego, uczciwego człowieka. To bardzo trudne tak przedstawić dziecku tradycję by coś z niej rozumiało i by potrafiło z niej wyłowic to co najważniejsze. Mam nadzieje, że damy radę...

sobota, 4 grudnia 2010

Nastroje ...

Taki własnie mam nastrój. Do okoła hula zima i mróz a w sercu mam ciepło. Tyle myśli, tyle wzruszeń. Rozpoczął się adwent wyjątkowy dla nas w tym roku. Czekamy nie tylko na narodziny Jezusa ale i na naszego synka. Ciąża to wyjątkowy czas. Dopiero jak okazało się, że będę mamą zrozumiałam dlaczego ciążę nazywa się okresem błogosławionym. Odkryłam w sobie zakątki, o których istnieniu wogóle nie wiedziałam albo, o których już dawno zapomniałam. Cieszę się każdą chwilą. Czasami pojawiają się też troszkę inne myśli, czy dam radę, czy będę dobrą mamą? Na szczęście dobre duszę otaczające mnie zawsze szepną dobre słowo i złe myśli szybko mijają. Jestem niepoprawną marzycielką i żyję z głową w churach więc łatwo mi uwierzyć,  że na początek miłość wystarczy. Kiedy patrzę na małe paluszki na ekranie USG wypełnia mnie niesamowite szczęście, wtedy czuję, że dam radę.
Kobietą być ehhh....:)
No i na oknie pojawiła się niepodzianka. Za oknem hula zima, a moja róża postanowiła zakwitnąć. Całe lato o nią walczyłam, a ona więdła i zrzucała liście na zmienę. W końcu zrobiła się zielona, a teraz prosze bardzo

I zima nabrała nowych barw.

środa, 1 grudnia 2010

Dlaczego?

Czytam blogi od jakiegoś czasu ale jakoś wcześniej nie czułam potrzeby pisania. Ostatnio tyle myśli krąży mi po głowie, że postanowiłam dać im ujście. Dlatego jestem. Mam nadzieje, że uda mi się tu odnaleźć moje małe zacisze i dać ujście moim bardziej lub mniej kreatywnym pomysłom.